Obserwatorzy

wtorek, 12 stycznia 2010

7. grzechotniki

Bartoszek miał 1 miesiąc, kiedy pożyczyłam chustę, ot tak żeby zobaczyć jak się w niej nosi. 

To był strzał w dziesiątkę. 


Miłość od pierwszego zamotania


Koleżanka sprzedawała, więc szybciutko kupiłam. 
Długa, tkana, czerwoniutka, milutka, kochana...
długo bym tak mogła
zresztą zobaczcie sami


jak zwykle z szydełkiem, nawet na porodówce leżałam i dziergałam, zanim mały wyskoczył



Wózek? A co to takiego? :)) Stoi i kurz zbiera.
Chociaż musiałam ostatnio się z nim przeprosić. Coś mi wlazło i nie mogę szyją ruszać. A jak nie ruszę to nie zawiążę.

Muszę przyznać, że nie jeździ się źle, tylko opony mam jeszcze letnie :)) bo się ciągle ślizga na śniegu


Co by małemu nie było zimno to uszyłam dwie osłonki do chusty, a z resztek powstały grzechotniki czyli maskotki-grzechotki




Na razie są tylko dwie, ale takie szycie jest jak narkotyk i na pewno będzie ich więcej. Tylko kiedy? 

Mam inne zamówienia i nie mam na nie czasu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz