Obserwatorzy

środa, 14 lipca 2010

47.

Musze się pochwalić


Wczoraj, od pewnego przystojnego i szarmanckiego mężczyzny, dostałam piękną różę. Przez noc rozwinęła się. 
I powiem, że nie jest to od męża...
Jest to od mężczyzny jakich już mało chodzi po tym świecie, którzy potrafią przepuścić kobietę pierwszą, pocałować w dłoń...








Jest tak gorąco, że nie mogę robić na szydełku, bo robota klei się do rąk i to dosłownie.
Ale na pewno nie próżnuje, bo to nie w moim stylu.


Wyprułam ostatnio białą nitkę z jednego miecza i zastąpiłam ją białą muliną świecącą w ciemności. Niestety, efekt był marny i nie taki o jaki mi chodziło, więc znowu wyprułam. Na taka zabawę straciłam 3 dni.  


Tak to wyglądało ze świecącą muliną 
Teraz wieczorami, bo tylko wtedy można wytrzymać na podwórku, Patryk jeździ na rowerze bądź gania z chłopakami, Bartosz robi kilometry przed sanem, a ja z robótką chodzę zanim i krzyżykuję. Dużo nie jest zrobione, raptem kilka krzyżyków, ale ostatnio ciężko znaleźć chwilkę tylko dla siebie 

 

1 komentarz:

  1. Piękna róża. Prawie czuję jej zapach. Cóż to za tajemniczy nieznajomy?
    Podziwiam za xxx. Ale za prucie również. Nie cierpię prucia!
    Pozdrawiam. Dzisiaj ślę zimne pozdrowienia, bo gorące są nie na obecną pogodę.

    ps. Mam taką samą maszynę. Świetnie się sprawowała, ale ostatnio odmawia posłuszeństwa. A z tych szydełkowych kwiatuszków co wyczarujesz?

    OdpowiedzUsuń