W styczniu był w przedszkolu bal przebierańców. Oczywiście moje starsze szczęście bardzo często zmieniało zdanie na temat przebrania. W wypożyczalniach strojów pełno, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia.
Stanęło na kowboju. Wyszperałam w lumpku dwa duże prześcieradła, zakupiłam brązową farbę do ciuchów, 2 metry frędzli do zasłon, nici, komplet igieł i zaczęło się...
Jako że ze mnie marna krawcowa to pierwsze spodnie były ciut za ciasne, kiedy mały kucał bałam się czy nie pójdą na szwach. Drugie wyszły elegancko, ale przy przymiarkach trochę skakał i troszeczkę za krótkie są :))
Gwiazdę szeryfa kupiłam na wszelki wypadek i... na końcu okazało się, że mały chce być szeryfem.
Wszystko było farbowane na brąz, ale zdjęcie przekłamuje kolory :(
Mój szeryf nawet ma ostrogi - czego w wypożyczalniach nie było hi hi
Strój tak bardzo się spodobał, że nawet w domu chodzi przebrany i - jak na szeryfa przystało - pilnuje porządku :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz