Obserwatorzy

piątek, 28 stycznia 2011

65. Trochę zaległości czyli świeta, sylwester....

Kiedy ktoś pytał jak mineły świeta, odpowiadałam, że...chujowo.


Pojechaliśmy do teścia, ale nie wiem czy jeszcze tam pojedziemy. Nic sie jemu nie podobało. Rozmawiał wczesniej przez telefon co mam przywieźć. Powiedziął, ze kupi chleb i do chleba, a ja mam sie zająć ręsztą. To sie zajełam...dużo nie robiałm. Kupiłam 3 rodzje małych puszek rybnych, rybe po grecku, zrobiłam sałatkę i ulepilam uszy. Przyjechaliśmy i co...i sie okazało, ze kupił tylko ciato, bo przeciez miałam wszystko inne zrobić. Ciśnienie mi podniósł na dzień dobry... dobrze, że sklep był czynny, to wysłałam męża po jakies zakupy. 
      Te 3 dni minęły mi na lekach uspakających, bo nic się teściowi nie podobało. Wszystko co zrobil Patryk było złe:
- bawił sie cichutko w kącie - źle, bo nie bawi się z Bartkiem
- bawił się z Bartkiem - źle, bo byli za głośno
- rysował - źle, bo nie pisze
- pisał - źle, bo pisze krzywo i nie liczy


      Sylwestra spędziliśmy u znajomych  w Malborku. Było fajnie, chociaż nie wychodziliśmy z domu, bo taki był mróz. Tylko dojazd był kiepski. Mnie konduktor zaprowadził z dzieciakami do przedziału dla matki z dzieckiem, a mąż 3 godziny stał w przejściu na baczność, taki był scisk. Powrót był o wiele lepszy, bo były pustki i mieliśmy cały przedział dla siebie. 


      Wieczorkiem napisze o akcji Szlachetna Paczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz