Właśnie zaczęłam sobie uświadamiać, że chyba głodziłam swoje dziecko :(
Od prawie trzech miesięcy próbowałam małemu wprowadzać nowe pokarmy. Dawałam deserki ze słoiczka, ścierałam jabłko, dusiłam banana, gotowałam i miksowałam obiadki. Karmił tata - na kolanach, w leżaczku, w foteliku, karmiłam ja - ma kolankach, w bujaczku i foteliku. Niestety , zjadał góra dwie łyżeczki i koniec.
Od ponad miesiąca budził się w nocy co 1,5-2 godziny do cyca. Byłam wykończona tym częstym wstawaniem. 25 marca zamontowałam krzesełko do karmienia i ....
to był strzał w 10.
W krzesełku ładnie otwiera buźkę i wcina jedzonko. Potrafi na mnie nakrzyczeć, jeśli się ociągam z karmieniem i za długo musi czekać na kolejną łyżeczkę lub za szybko go wyciągnę z krzesełka.
Wcale nie przejmuję się tym, że kaszka jest wszędzie - na krześle, ubranku czy we włosach. Jestem szczęśliwa :))
I teraz już nie wstaję co 1,5-2 h tylko 1-2 razy w nocy :))