Ostatnio stwierdziłam, że bardzo odbiegam od mojego otoczenia w kwestii wychowywania dzieci.
Ludzie się dziwią, bo:
1. nie używam wózka
Wózka nie używam już od prawie 10 miesięcy. Cały czas noszę w chustach. Bartek jest przez to bardziej otwarty na świat, szybciej go poznaje. Nie jest połozony w wózku, zakryty po szyję kołderkami i kocami, a nad głową ciągle postawiona buda. Nawet zimą przy -15 stopniach był zamotany w chuście. I myslicie, że chorował? Nie, nie mam z tym żadnych problemów. Chłopak jest porządnie zahartowany, rozwija się prawidłowo, a nawet szybciej niż przewidziano w podręcznikach.
Pewnie też myślicie, że przez to ciągłe noszenie jest nauczony tylko na rękach. Nic bardziej mylnego. Tyle co go wynoszę na spacerach to mu starcza, w domu nie muszę go nosić, a tym bardziej usypiać na rękach.
Dzięki chuście nie musiałam szeroko pieluchować i mam szczęśliwe dziecko.
Poza tym ludzie - jako jedyne ssaki - wyrzucają swoje młode z gniazda.
2. Nie używamy pampersów
Ludzie się dziwią, że nie korzystam z taaakiego przecież udogodnienia. A po co? Przecież taki pampers rozkłada się bardzo długo na wysypisku. A po drugie, Bartoszowi odparza się w tej folii tyłek. Używamy zwykłej tetry. I nie mam z tym wiele roboty. Pieluchy zmieniam równie często jak się zmienia pampki, grubsze sprawy trafiają do kibelka, a pieluszki składuję w zamykanym kubełku. Wieczorem wstawiam do prania na 60stopni, a wieszając od razu odpowiednio składam. Rano pieluchy są suche, poskładane i gotowe do użytku.
Na noc, na spacer czy do lekarza - zawsze używamy pieluszek wielorazowych a nie pampersów.
Poza tym, tyłeczek o wiele ładniej w takich kolorowych pieluszkach wygląda :))
3. Nie wycieram za każdym razem buzi i rączek
Bartosz jako jedyne dziecko na podwórku, a jest ich kilkoro w podobnym wieku, kiedy się przewróci nie płacze. Nie przejmuje się też piaskiem na rekach, otrzepie i idzie dalej. Czasami też pójdzie na czterech po chodniku. Nie biegam za nim z chusteczkami, nie podnoszę ciągle kiedy się przewróci i nie jest prowadzany stale za rączkę, chodzi sam. Oczywiście jestem cały czas w pobliżu, zwracam uwagę, żeby nic z ziemi nie jadł.
Kolana, ręce i buzia całe ubrudzone, ale dziecko szczęśliwe :) i mama też...
Ostatnio się nauczył, że jak mama czegoś zabroni to się kładzie na ziemi i... strzela tzw focha, pół minuty i wstaje. Kiedy nie pozwolę pójść tam gdzie chce, potrafi położyć się na chodniku, nie bronię mu tego. To jest małe dziecko, które nie potrafi jeszcze uporać się ze swoimi emocjami, a w ten sposób może chociaż troche pokazać, że ma odrębne zdania niż mama.
Czy to źle, że uczy się wyrażania samego siebie?
4. Jestem inna, bo: szyję, haftuję, dziergam, robię biżu
Jako jedyna i do tego tak młoda mam różne zainteresowania i umiejętności. Wychodzę na dwór zawsze z jakąś robótką. Mam swoje pasje zamiast pustego obgadywania sąsiadów.
Spaceruje kilka kroków za Bartoszem i krzyżykuję lub dziergam spokojnie
Czasami czuję się jak kosmitka...
ale do tego już przywykłam :)
gdybym tylko jeszcze z mężem się dogadywała...
Według mnie jesteś wspaniałą mamą. Czyste dzieci nie są szczęśliwe, raz że na okrągło ktoś im zabawę przerywa latając z chusteczką a dwa niestety są bardziej podatne na choroby. Miałam takiego kolegę w piaskownicy. Dobrze że nie przejmujesz się opiniami innych. Fajnie jest być kosmitą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak trzymaj!
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała!
Napisz też czasem o tym starszym, fajnym chłopczyku.
Pozdrawiam, wszystkiego dobrego życzę
Jesteś normalna i wręcz godna naśladowania! Ja swoje dzieci (całą trójkę) wychowałam na tetrze i zrowo rosły! Wózka co prawda używałam, ale wtedy chusty nie były jeszcze popularne, bo gdyby były, to z pewnością korzystałabym z nich. Natomiast odbiegałam od"normy" długim karmieniem piersią- syna karmiłam 11 m-cy (po czym sam zrezygnował), starszą córkę 2 lata i 2m-ce czyli do dnia narodzin młodszej, a młodszą 2 lata i 8 m-cy. I jestem z tego dumna! Uchroniłam poniekąd w ten sposób moją strasza córkę przed rozwojem alergii.
OdpowiedzUsuńZatem nie przejmuj się innymi! Tak trzymaj! Pozdrawiam.
uwazam ze nic nie robisz zle, najwazniejsze zeby bylo i dziecko i mama szczesliwe, ale nie przecze, jestes jak okaz z kosmosu. Powiedz tylko ze jeszcze nie otwierasz gotowych papek dla dzieci w sloiczku? Ze ktos taki chodzi po ziemi, i jeszcze napewno nie zestresowana.! Naleza Ci sie wielkie brawa.
OdpowiedzUsuńA zagladam tu po to, ze Ty nie zagladasz do mnie i nie podajesz adresu. A wiec czekam.
Pozdrawiam
Miła, wpadłam tutaj przypadkiem, acz skomentuję.
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze szczęsliwą mamuśką, ale musze przyznac Tobie po 4-kroć rację. Mam znajome które były/są kangurzycami, dzieciaki są zupełnie inne!
O pieluszkach wielorazowych dowiedziałam się nie tak dawno temu i z miejsca poparłam ideę!
A i higieniczna czystosc to pierwszy stopien do alergii na wszystko.
Zatrzymam się jednak przy ostatnim punkcie. Sama jestem kosmitką. Chodze, jezdżę wszedzie z robótką. Na Woodstock, do szkoły, na piknik - wszędzie. Raz ze to zapobiega obgryzaniu paznokci, a dwa ze to takie miłe tworzyc cos, miec hobby. Doskonale rozumiem twoje podejscie i popieram cię gorąco! Nasza craftowa innosc jest wspaniała!
Zafascynowałaś mnie tym wpisem. trafiłam tu bo pokazałaś jak uszyć pieluszkę wielo.
OdpowiedzUsuńproszę zdradź mi jak sobie radzisz/radziłaś będąc z małym w podróży. trochę przeraża mnie jechanie ze śmierdzącą bombą na zakupy, bo mała zrobi mi psikusa na początku zakupów w supermarkecie.
Wlasnie trafilam na Twojego bloga - bardzo mnie zainteresowal. Szukalam wzorow na szydelko, a znalazlam superciekawy wpis o chustach. Pozdrowienia z Kolobrzegu!Marta
OdpowiedzUsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńNo jakbym czytała swoje myśli;)
mój drugi maluszek tym samym trybem "leci"- chusty, mt, wielo i mamine szycie:) a ostatnio druty i marzenie o szydełku- tak trafiłam do Ciebie na tutek o kwiatkach;)
pozdrawiam cieplutko
Madziula